Przy
oknie w swoim pokoju siedział Adam. Od dłuższej chwili był zamyślony. Wpatrywał się w padający śnieg na tle
świecącej latarni ulicznej. Była to kolejna godzina opadów. Ulice były już
białe i prawie nikogo nie było widać na zewnątrz.
W pewnym momencie śnieg nagle przestał padać. Nad miasteczkiem
ukazało się piękne niebo a na nim mnóstwo gwiazd. Adaś upatrzył sobie jedną
migoczącą i nagle pomyślał o Panu Kleksie. Jakby to było, gdyby Pan Kleks znów
był człowiekiem, takim jak dawniej? Nagle gwiazda, na którą patrzył zamigotała
i spadła. Adaś szybko pomyślał życzenie: "Żeby stał się bajkowy cud i Pan Kleks
przestał być guzikiem, a cała Akademia żeby stała się znowu realna". Nagle pokój
Adasia zrobił się jasny i świetlisty od kolorowych światełek. Chłopak w
mgnieniu oka został teleportowany do Akademii Pana Kleksa, takiej samej, którą
znał dawniej.
Kiedy
otworzył oczy zobaczył, że siedzi na wielkim krześle przy długim stole. Na
końcu stołu z widelcem stał Pan Kleks i się szeroko uśmiechał. Donośnym głosem
powiedział:
- Serdecznie witamy Adama Niezgódkę, zatem
możemy zaczynać!
Chłopak
był przeszczęśliwy, że jego wielkie marzenie się spełniło. Był zafascynowany
tym, co widział. Po jego prawej stronie siedział Andrzej, Artur, Aleksander i
inni, których pamiętał z Akademii. Po jego lewej stronie siedział Mateusz, który
wyglądał wyjątkowo elegancko, jak prawdziwy książę. Obok niego zobaczył Filipa, a nawet Alozjego i Anatola. Wszyscy byli wyjątkowo radośni i w kolorowych
smokingach. Pod ścianami ustawione były palące się świece, które jasnymi
płomieniami oświetlały pomieszczenie. W kącie sali stało wielkie drzewko, całe
ze szkiełek. Nawet bombki były jadalne. „Haha, choinka EKO” pomyślał Adaś. Chłopiec
nigdzie nie mógł dostrzec prezentów, uznał nawet, że w Akademii nie ma takiego
zwyczaju. Wtedy Pan Kleks, jakby czytając mu w myślach powiedział:
-W świecie bajek
prezentem jest samo bycie w jednej z nich.
Adaś z rumieńcem na
policzkach kiwnął głową i się uśmiechnął. Nagle do sali zaczęły wpadać dania
wigilijne. 12 kolorowych szklanych dań wleciało przez okna na grzbietach
szpaków, które po postawieniu talerzy na stole, odlatując przybijały „piątkę”
skrzydłami Mateuszowi. Dania apetycznie pachniały i wyglądały na całkiem
jadalne. Na końcu suto zastawionego stołu Adaś zauważył trzy puste miejsca.
- A teraz czas na
mówienie miłych rzeczy. Niech każdy odwróci się do swojego sąsiada po swojej
prawej, a potem po lewej stronie i powie mu coś, co sprawi mu radość – odezwał się Pan Kleks.
W sali zapanował
harmider, ponieważ każdy miał wiele do powiedzenia. Adaś również skierował miłe
zdanie do Andrzeja, a potem do Mateusza. Trwało to jakieś pół godziny i każdy zasiadł do stołu z wielkim
uśmiechem na twarzy. Adaś usłyszał od Mateusza, że wszyscy za nim tęsknili, a
najbardziej Ambroży. Wszystkie kolorowe dania bardzo smakowały chłopcu.
Podczas kolacji dowiedział się, że u Pana Kleksa obowiązkiem podczas wigilii
jest zjedzenie wszystkich 12 potraw. Miało to powodować, że przez kolejne
miesiące roku w Akademii będzie kolorowo i magicznie. Zaskoczeniem było to, że
kiedy ktoś zjadł całe danie, to od razu talerz zapełniał się na nowo, gotowy
dla kolejnej osoby. Po zjedzeniu całej kolacji wszyscy goście mieli wielkie
brzuchy. Andrzej
i Aleksander byli tak objedzeni, że musieli rozpiąć kilka
guzików w swoich kolorowych garniturach. Wyglądało to bardzo zabawnie,
zwłaszcza wtedy, gdy Andrzej zaczął głaskać swój odstający brzuch
i mówić do niego czule, jak do małego kotka.
Po chwili odpoczynku goście, na czele z Panem Kleksem, zaczęli śpiewać kolędy
np. „Stworzycielu bajek”. Najgłośniej oczywiście śpiewał Ambroży Kleks. Przez
chwilę Adaś myślał, że widzi łzy w oczach swojego nauczyciela. Był to
wzruszający moment, który ukazał, że Pan Kleks bardzo cenił sobie chwile w
gronie przyjaciół. Chłopca jednak bardzo zastanawiało, dlaczego przy stole
nadal są puste miejsca i pomyślał, że pewnie ktoś jeszcze nie dotarł. Wtedy
ponownie czytający w myślach Pan Kleks oznajmił:
- Adamie, niedługo
poznasz tajemnicę pustych krzeseł. Od razu ubiegnę twoje kolejne pytanie: tak,
w czasie wigilii potrafię czytać w myślach- wszyscy zaczęli się śmiać i aż
strach pomyśleć, co siedziało w głowie każdego z gości. Pan Kleks musiał mieć
niezły ubaw.
Okazało
się, że kolejną tradycją podczas wigilii w Akademii jest czytanie Wielkiej
Księgi. Była to Biblia. Każdy odczytywał fragment przypowieści. Kiedy kończył
czytać Andrzej, do sali ktoś zapukał. Pan Kleks tajemniczo się uśmiechnął i poszedł
otworzyć.
W drzwiach stał Mikołajek z rodzicami. Okazało się, że podczas wigilii w
Akademii co roku pojawia się inny gość. W zeszłym roku na
kolacji objadł się Cukierek. Podobno psotny kocur próbował wygrać z talerzem
i wyjeść go do końca, jednak talerz tyle razy odnawiał danie, że przejedzony
kiciuś zasnął z głową w misce. A dwa lata temu gościł tutaj Detektyw Pozytywka.
Podobno rozwiązał wiele tajemnic i zagadek. W tym roku zawitali nieco spóźnieni
goście z Francji. Od progu słychać było: „No bo co w końcu, kurczę blade!”. Rodzice Mikołajka przeprosili za spóźnienie i
serdecznie witali się z każdym gościem. Mikołajek był bardzo radosny i od razu
zaprzyjaźnił się z Adasiem. Okazało się, że chłopcy mają wiele wspólnych
tematów. Adaś miał wrażenie, jakby znał Mikołajka od lat. Rodzice chłopca śmiali
się i opowiadali, co nowego ich syn nabroił w tym tygodniu. Historie nie miały
końca. Po wysłuchaniu kilku z nich Adaś jednak doszedł do wniosku, że nie ma aż
tyle wspólnego z tym psotnikiem. Reszta wieczoru upłynęła na rozmowach,
śmiechach, wzajemnych zapewnieniach wszystkich
gości o wiecznej pamięci, szacunku. Nagle Adaś poczuł zmęczenie i patrząc na
radosne miny innych gości niemal zasnął, lecz usłyszał w głowie głos swojej
mamy:
-Adasiu, Adasiu! Wołam
cię i wołam, dlaczego nie przychodzisz, już czas zasiąść do Wigilii.
Chłopiec ocknął się
nagle i prawie spadł z parapetu, gdy zobaczył, że wciąż siedzi w swoim pokoju, a
za oknem nadal pada gęsty śnieg. Dotarło do niego, że Wigilia w Akademii
musiała być tylko snem. Pięknym snem.
Podczas kolacji wigilijnej Adam opowiedział rodzinie swój sen. Z niewiadomych przyczyn chłopiec nie mógł zjeść żadnego dania. Był tak objedzony, że pierożki, uszka, karp i kutia zostały przez niego nietknięte. Do dziś nie rozumie, jak do tego doszło…
Bartosz
Rudnicki, kl. IV
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz