piątek, 15 stycznia 2021

„Sen Adama”- opowiadanie konkursowe (III miejsce)



Przy oknie w swoim pokoju siedział Adam. Od dłuższej chwili był zamyślony. Wpatrywał się w padający śnieg na tle świecącej latarni ulicznej. Była to kolejna godzina opadów. Ulice były już białe i prawie nikogo nie było widać na zewnątrz.
W pewnym momencie śnieg nagle przestał padać. Nad miasteczkiem ukazało się piękne niebo a na nim mnóstwo gwiazd. Adaś upatrzył sobie jedną migoczącą i nagle pomyślał o Panu Kleksie. Jakby to było, gdyby Pan Kleks znów był człowiekiem, takim jak dawniej? Nagle gwiazda, na którą patrzył zamigotała i spadła. Adaś szybko pomyślał życzenie: "Żeby stał się bajkowy cud i Pan Kleks przestał być guzikiem, a cała Akademia żeby stała się znowu realna". Nagle pokój Adasia zrobił się jasny i świetlisty od kolorowych światełek. Chłopak w mgnieniu oka został teleportowany do Akademii Pana Kleksa, takiej samej, którą znał dawniej.

Kiedy otworzył oczy zobaczył, że siedzi na wielkim krześle przy długim stole. Na końcu stołu z widelcem stał Pan Kleks i się szeroko uśmiechał. Donośnym głosem powiedział:

 - Serdecznie witamy Adama Niezgódkę, zatem możemy zaczynać!

            Chłopak był przeszczęśliwy, że jego wielkie marzenie się spełniło. Był zafascynowany tym, co widział. Po jego prawej stronie siedział Andrzej, Artur, Aleksander i inni, których pamiętał z Akademii. Po jego lewej stronie siedział Mateusz, który wyglądał wyjątkowo elegancko, jak prawdziwy książę. Obok niego zobaczył Filipa, a nawet Alozjego i Anatola. Wszyscy byli wyjątkowo radośni i w kolorowych smokingach. Pod ścianami ustawione były palące się świece, które jasnymi płomieniami oświetlały pomieszczenie. W kącie sali stało wielkie drzewko, całe ze szkiełek. Nawet bombki były jadalne. „Haha, choinka EKO” pomyślał Adaś. Chłopiec nigdzie nie mógł dostrzec prezentów, uznał nawet, że w Akademii nie ma takiego zwyczaju. Wtedy Pan Kleks, jakby czytając mu w myślach powiedział:

-W świecie bajek prezentem jest samo bycie w jednej z nich.

Adaś z rumieńcem na policzkach kiwnął głową i się uśmiechnął. Nagle do sali zaczęły wpadać dania wigilijne. 12 kolorowych szklanych dań wleciało przez okna na grzbietach szpaków, które po postawieniu talerzy na stole, odlatując przybijały „piątkę” skrzydłami Mateuszowi. Dania apetycznie pachniały i wyglądały na całkiem jadalne. Na końcu suto zastawionego stołu Adaś zauważył trzy puste miejsca.

- A teraz czas na mówienie miłych rzeczy. Niech każdy odwróci się do swojego sąsiada po swojej prawej, a potem po lewej stronie i powie mu coś, co sprawi mu radość – odezwał się Pan Kleks.

    W sali zapanował harmider, ponieważ każdy miał wiele do powiedzenia. Adaś również skierował miłe zdanie do Andrzeja, a potem do Mateusza. Trwało to jakieś pół godziny i każdy zasiadł do stołu z wielkim uśmiechem na twarzy. Adaś usłyszał od Mateusza, że wszyscy za nim tęsknili, a najbardziej Ambroży. Wszystkie kolorowe dania bardzo smakowały chłopcu. Podczas kolacji dowiedział się, że u Pana Kleksa obowiązkiem podczas wigilii jest zjedzenie wszystkich 12 potraw. Miało to powodować, że przez kolejne miesiące roku w Akademii będzie kolorowo i magicznie. Zaskoczeniem było to, że kiedy ktoś zjadł całe danie, to od razu talerz zapełniał się na nowo, gotowy dla kolejnej osoby. Po zjedzeniu całej kolacji wszyscy goście mieli wielkie brzuchy. Andrzej
i Aleksander byli tak objedzeni, że musieli rozpiąć kilka guzików w swoich kolorowych garniturach. Wyglądało to bardzo zabawnie, zwłaszcza wtedy, gdy Andrzej zaczął głaskać swój odstający brzuch
i mówić do niego czule, jak do małego kotka.  Po chwili odpoczynku goście, na czele z Panem Kleksem, zaczęli śpiewać kolędy np. „Stworzycielu bajek”. Najgłośniej oczywiście śpiewał Ambroży Kleks. Przez chwilę Adaś myślał, że widzi łzy w oczach swojego nauczyciela. Był to wzruszający moment, który ukazał, że Pan Kleks bardzo cenił sobie chwile w gronie przyjaciół. Chłopca jednak bardzo zastanawiało, dlaczego przy stole nadal są puste miejsca i pomyślał, że pewnie ktoś jeszcze nie dotarł. Wtedy ponownie czytający w myślach Pan Kleks oznajmił:

- Adamie, niedługo poznasz tajemnicę pustych krzeseł. Od razu ubiegnę twoje kolejne pytanie: tak, w czasie wigilii potrafię czytać w myślach- wszyscy zaczęli się śmiać i aż strach pomyśleć, co siedziało w głowie każdego z gości. Pan Kleks musiał mieć niezły ubaw.

            Okazało się, że kolejną tradycją podczas wigilii w Akademii jest czytanie Wielkiej Księgi. Była to Biblia. Każdy odczytywał fragment przypowieści. Kiedy kończył czytać Andrzej, do sali ktoś zapukał. Pan Kleks tajemniczo się uśmiechnął i poszedł otworzyć.
W drzwiach stał Mikołajek z rodzicami. Okazało się, że podczas wigilii w Akademii co roku pojawia się inny gość. W zeszłym roku na kolacji objadł się Cukierek. Podobno psotny kocur próbował wygrać z talerzem i wyjeść go do końca, jednak talerz tyle razy odnawiał danie, że przejedzony kiciuś zasnął z głową w misce. A dwa lata temu gościł tutaj Detektyw Pozytywka. Podobno rozwiązał wiele tajemnic i zagadek. W tym roku zawitali nieco spóźnieni goście z Francji. Od progu słychać było: „No bo co w końcu, kurczę blade!”.  Rodzice Mikołajka przeprosili za spóźnienie i serdecznie witali się z każdym gościem. Mikołajek był bardzo radosny i od razu zaprzyjaźnił się z Adasiem. Okazało się, że chłopcy mają wiele wspólnych tematów. Adaś miał wrażenie, jakby znał Mikołajka od lat. Rodzice chłopca śmiali się i opowiadali, co nowego ich syn nabroił w tym tygodniu. Historie nie miały końca. Po wysłuchaniu kilku z nich Adaś jednak doszedł do wniosku, że nie ma aż tyle wspólnego z tym psotnikiem. Reszta wieczoru upłynęła na rozmowach, śmiechach, wzajemnych zapewnieniach wszystkich gości o wiecznej pamięci, szacunku. Nagle Adaś poczuł zmęczenie i patrząc na radosne miny innych gości niemal zasnął, lecz usłyszał w głowie głos swojej mamy:

-Adasiu, Adasiu! Wołam cię i wołam, dlaczego nie przychodzisz, już czas zasiąść do Wigilii.

Chłopiec ocknął się nagle i prawie spadł z parapetu, gdy zobaczył, że wciąż siedzi w swoim pokoju, a za oknem nadal pada gęsty śnieg. Dotarło do niego, że Wigilia w Akademii musiała być tylko snem. Pięknym snem.

Podczas kolacji wigilijnej Adam opowiedział rodzinie swój sen. Z niewiadomych przyczyn chłopiec nie mógł zjeść żadnego dania. Był tak objedzony, że pierożki, uszka, karp i kutia zostały przez niego nietknięte. Do dziś nie rozumie, jak do tego doszło…

Bartosz Rudnicki, kl. IV

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz

"Dyktator"

  Chciałeś poczuć się jak Bóg, by ludzie klękali u twych nóg. Dziś podeszwy twoich butów czerwienią dusz niewinnych są splamione, wciąż zak...