środa, 13 stycznia 2021

"Moja opowieść wigilijna"- opowiadanie konkursowe (I miejsce)

   

     Zima tego roku była naprawdę piękna. Niewielka warstwa białego, rozsypującego się w palcach śniegu pokrywała wszystko, na co spadały jego płatki. Kilka gwiazd wiszących na wieczornym nieboskłonie odbijało się od białej powłoki sprawiając ,że zdawała się być posypana brokatem.

    Mały Książę jakby nie dostrzegał tego piękna. Ostatnie dni były dla niego przytłaczające. Róża zapadła w długi sen, z którego obiecała się wybudzić, gdy śnieg zniknie, a na planecie nie było do robienia nic prócz odśnieżania. Baranek ,który spał w pudełeczku,również nie potrzebował teraz tak wiele uwagi.

    Książę, patrząc na niego mimowolnie, zaczął przypominać sobie czas spędzony z Pilotem na Ziemi, bo to właśnie on dał mu baranka.No właśnie! Ziemia! Tam powinien się udać!

    W oczach chłopca pojawiły się rozbłyski, tak jakby ktoś zapalił w nich płomyk. Teraz to zrozumiał. Przecież zarówno podczas podróży, jak i na Ziemi spotkał wiele osób! Na pewno teraz też się uda!Jak postanowił,tak i zrobił.

    Podekscytowany wcześniejszą myślą niemal natychmiast ruszył po kolejną przygodę. Ku jego zdziwieniu, nie spotkał tak wielu osób jak się spodziewał. Czyżby kierował się złą drogą? Nie. Czuł w sercu ,że to dobry kierunek.

    Gdy po raz kolejny się zatrzymał był pewny ,że jest na Ziemi. Teren ,na którym się znajdował był duży, wręcz ogromny, nie malutki jak wszystkie planety ,które kiedykolwiek mijał.

    Gdy zaczął stawiać pierwsze kroki, śnieg chrupał pod jego butami. Mimo wszechobecnego wiatru temperatura była znośna. Przez słońce ,które zdążyło pojawić się na niebie podczas jego wędrówki ,było wręcz nawet ciepło. Mały Książę rozglądał się wszędzie, gdzie mógł. Nie potrafił powstrzymać zachwytu oraz zaskoczenia na widok wielu przepięknych świątecznych ozdób. Gdzie nie spojrzał były palące się lampki, ustrojone choinki, przed jednym z domów stał nawet ulepiony ze śniegu bałwan.

    Obserwowałby wszystko wokoło niego dalej, jednakże w pewnym momencie uwagę chłopca przykuło coś innego. Na murze ,do którego się zbliżał, siedziało trzech młodych mężczyzn.

-Dzień dobry- powiedział Książę, podchodząc bliżej.

Cała trójka zdawała się być bardzo zaskoczona i zdezorientowana faktem ,że ktoś do nich mówi. Gdy zwrócili się w stronę ich rozmówcy, ten mógł przyjrzeć się im bardziej.Dwójka z nich miała blond włosy i błękitne oczy. Trzeci, siedzący najdalej od Małego Księcia, wyróżniał się najbardziej. Jako jedyny z czwórki rozmawiających nie był blondynem. Jego włosy były rude, a twarz piegowata. W przeciwieństwie do swych towarzyszy, nie był również zbyt dobrze zbudowany.

-Dzień dobry. Nazywam się Tadeusz Zawadzki- przedstawił się jeden z mężczyzn. Nim zdążył spytać chłopca o jego imię, ten mu przerwał.

-Czy jesteście przyjaciółmi?- zapytał, mając w głowie wspomnienia z dni, gdy lis uczył go o przyjaźni. Cała trójka uśmiechnęła się pociesznie.

-Owszem, jesteśmy-odezwał się rudy chłopak z uśmiechem na ustach.

-Czy przyjaciele spędzają wigilię razem?-dopytywał chłopczyk.

    Na pytaniu i słuchaniu odpowiedzi Mały Książę spędził dobrych kilka godzin. W międzyczasie dowiedział się ,że jego rozmówcy nazywali się Rudy, Zośka i Alek. Trochę zdezorientował go fakt ,że na mężczyznę ,który przedstawił się jako Tadeusz nagle mówiono ,,Zośka” ,tym bardziej ,że Zosia to przecież damskie imię. Dziwne...

    Prócz tego dowiedział się też ,że wigilia wypadała tego samego dnia, którego dotarł na Ziemię. Cóż, chyba będzie musiał wziąć na swoją planetę kalendarz.

    Uwagę Zośki zwrócił brak jakiegokolwiek zaangażowania się Rudego w rozmowę.Ten z zamyśleniem wpatrywał się w zachodzące słońce.

-Wszystko w porządku?- na te słowa zamyślony chłopak wystraszył się lekko. Był zbyt pogrążony w myślach, by spodziewać się jakichkolwiek słów skierowanych w jego stronę.

-Umm, cóż , wszystko w porządku...Dziękuję ,że pytasz...-Zaciął się na chwilę.

-Po prostu...Pierwszy raz od wielu lat znów czuję się normalnie, nie jak zjawa.

Gdy znów otworzył usta by coś powiedzieć Alek mu szybko przerwał.

-Skoro o tym mowa, jak to możliwe ,że nas widzisz?- zapytał zaciekawiony spoglądając na Księcia. Ten zdawał się nie rozumieć pytania.

-Jesteśmy duchami, nikt nie powinien nas widzieć- uzupełnił swoje pytanie Alek.

Dopiero wtedy chłopiec zauważył ,że trójka mężczyzn nie była ,,w pełni widoczna”. Ich sylwetki były lekko przeźroczyste. Im bardziej się ściemniało ,tym gorzej byli widoczni, dlatego chłopczyk musiał przetrzeć swoje oczy, by upewnić się ,że to nie przywidzenie. Niestety, oni naprawdę zdawali się znikać.

    Nastał wieczór. Jest on kojarzony z ciemnością, jednak tym razem Książę zobaczył ,że nawet o takiej porze może być jasno. Ozdoby świąteczne ,które tak wcześniej wychwalał, teraz prezentowały swój majestat w pełnej okazałości. Wyglądały zjawiskowo w otoczeniu mroku. Świeciły i migały, darząc wszystko dookoła żywymi kolorami.

    Cała czwórka osób przy murku obserwowała to wszystko w milczeniu. Alek, Rudy i Zośka po raz pierwszy od wielu lat znów poczuli magię świąt.Wcześniej błąkali się bez celu po świecie w postaciach niematerialnych istot. Nikt nie mógł ich dostrzec, powiedzieć coś do nich. Te święta były wyjątkiem. Mały Książę był dla nich jak prezent. Prezent , który pozwolił im poczuć się normalnie.

Jakby znów byli ludźmi. To była naprawdę udana wigilia.




Autor: Kornelia Marika Pyszna

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz

"Dyktator"

  Chciałeś poczuć się jak Bóg, by ludzie klękali u twych nóg. Dziś podeszwy twoich butów czerwienią dusz niewinnych są splamione, wciąż zak...