wtorek, 3 listopada 2020

,,Jak powstały gwiazdy”

Gdy Ziemia była jeszcze młoda, 

gdy przetrwanie było podstawą, 

to dwie siostry zajmowały się jej mieszkańców sprawą.

 

Espra, jako Bogini dnia i słońca, 

sprawowała opiekę do zachodu końca. 

Za pomocą dwóch słońc- jej oczu, wpatrywała się w Ziemię,
aż któryś z podwładnych ducha wyzieje. 

Brała jego ciało, spisywała na liście imię, 

by mógł z rodziną na Ziemi być dalej- w lato,
w zimę.

 

Gdy oczy Espry zamykały się, to Loon sprawowała opiekę.

 

Loon- bogini nocy i księżyca,
dwoma księżycami-oczami, w noc nadzorowała życia.
Drogę zagubionym oświetlała, 

swą prace w dzień odsypiała.

 

Nie wiedziała Loon jak bogini dnia jest zazdrosna. Zawsze  zdawała się być dobra, radosna.

 Tak jednak nie było. W Esprze zawiści i  zło się gromadziło.

 To nie było fair. Espra nie lubiła tak niesprawiedliwych gier.

 

Wszyscy kochali jej siostrę za jej istnienie,
królową słońca karcili, za niedokonane  przewinienie.

 

To ,że w dzień szukać schronienia, polować i uciekać trzeba było, nic o niej złego nie świadczyło.

 

A jednak.

 

Lud nie widział tego ,że dzięki Esprze ich bliscy dalej z nimi są, nawet jeśli niewidoczni.

 

Dla nich dzień wyglądał jak wiele wyroczni.

 

Pewnego razu Espra przysięgła sobie: ,,Nigdy już nie zobaczą dwóch księżyców, chyba, że w grobie.”

 

Jak pomyślała, tak zrobiła. Swoją siostrę głęboko pod ziemią uwięziła.

 

Przykuła Loon z magmy łańcuchami ,nie przejmowała się na jej nadgarstkach ranami.

 

Na powierzchni chaos- raz wiecznie jasno, innym razem kompletnie ciemno.

,,Gdzie podziała się królowa nocy?”-płakali wszyscy smętnie.

 

,,Królowa nocy opuściła służbę...” - mówiła z udawanym bólem Bogini dnia.

,,Ale ja wypełnię tę pustkę.”

 

W tym czasie Loon nie próżnowała. Na ucieczkę wszelkich sposobów szukała.

Każdy plan ucieczki jaki miała, jej siostra w proch zaraz zmieniała.

W podziemiach samotność jej nie doskwierała, królowa dnia towarzystwa dotrzymywała.

 

,,Lubię patrzeć ci w oczy, piękne jest jaki ocean się tam panoszy.”

,,Cóż mi uczyniłaś, śmiesz pytać? Powinnaś z tego świata zmykać.”

,,Ciebie bolą nadgarstki, mnie bolało serce, jak myślisz, kto zasłużył na cierpienia więcej?”

 

Loon miała tego dość. Bezsilność zbyt dawała jej
w kość.

Pewnego dnia gniew przejął nad nią kontrolę. Wyrwała oko swej siostrze, ta nie zdążyła odsunąć się w porę.

 

Na niebie już tylko jedno słońce świeciło.
W podwładnych niepokój to wprowadziło.

 

Królowa nocy na świecę ,jej jedyne źródło światła, spojrzała. W głowie plan ułożony już miała.

 

Wyrwała swe oko. Wzięła swoje oraz swej siostry. Świecą podpaliła. Wydostał się z nich dym ostry.

 

Z dymu powstała postać chłopca, prawie mężczyzny. Wydawał się być taki niewinny, czysty.

 

,,Astrze, gdyż tak twe imię będzie brzmiało, proszę, znajdź sposób by mnie uwolnić...Ja siły mam za mało...”

 

Zapadła cisza. Słychać było tylko ich serc bicia.

 

,,Posłuchaj kochany, proszę. Cierpienia tu od długiego czasu znoszę. Uwięziła mnie ma własna siostra. Zrobiła to tylko dlatego ,że była zazdrosna. Nie pozwoliła mi cię stworzyć. Masz mi posłużyć, by przede mną wolności drzwi otworzyć. Więc proszę, proszę, jeszcze tej nocy znajdź sposób na uwolnienie mnie. Proszę, zrób to szybko i nie pozwól by złapano cię.”

 

Astr skinął głową i na powierzchnię ruszył.

Wiele niespokojnych myśli grało w jego duszy.

 

Usiadł na kamieniu. Spojrzał przed siebie. Zobaczył ducha lewitującego na niebie.

 

Nie wyglądał na szczęśliwego, w jego twarzy było coś przykrego.

 

Podszedł więc Astr, spytał cóż się stało.

 

,,Życie po śmierci, to mnie złamało.”

 

,,Cóż masz na myśli, smutny nieznajomy?”

 

,,Wszyscy twierdzą ,że życie po śmierci to cudowna sprawa. Tak naprawdę ,to bolesna wyprawa. Nie możesz nic. W bólu obserwujesz swych bliskich. Czujesz cały czas żal, ból oraz bezradności naciski.”

 

Rozejrzał się Astr po reszcie terenu. Tylko on, jako jedyny, mógł dostrzec duchy błąkające się bez celu.

Nie chciał zawieść Loon, jednak nie mógł zostawić duchów na pastwę losu.

 

Pierwszy dzień życia, a już tyle chaosu.

 

Myślał długo jak pogodzić te dwie sprawy. Nagle, przyszedł mu do głowy pomysł. Wprowadził go w życie bez żadnej obawy.

 

,,Dusze! Dusze kochane! Nad niebiosa się wznieście! Proszę, tylko się pośpieszcie!”

 

Gdy noc zapadła, niebo pełne było światła.

 

,,Teraz! Proszę! Światło skierujcie tam! Gdy to zrobicie, zapewnienie o lepszym po-życiu wam dam!”

 

Jak Astr powiedział, tak duchy zrobiły.

Światło w jednym miejscu zgromadziły.

Przedarło się przez glebę, do podziemi dotarło.

Teraz Loon wiedziała ,że czekać było warto.

 

Światło ,zrobione z nadziei oraz wolności duchów, dało jej siłę. Złamała łańcuchy lecąc w górę. Opuściła swą mogiłę.

 

Wszystko dobrze się zakończyło.

 

Dusze trafiły do lepszego świata.

Astr ochrzczony został księciem i aniołem gwiazd, choć duchy podają go za swego brata.

Loon jednym księżycem oraz pomocnikami, gwiazdami, znów nocą pilnowała życia.

Espra nadzorowała dnia z ukrycia.

Teraz już tylko jedno słońce jej zostało.

Jak na czyn ,którego dokonała to i tak za mało.

 

Znów siostry żyły w harmonii, nawet jeśli wspomnień, gniewu i żalu rana boli.

 

Może kiedyś się zagoi.

                                             Autor: Marx

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz

"Dyktator"

  Chciałeś poczuć się jak Bóg, by ludzie klękali u twych nóg. Dziś podeszwy twoich butów czerwienią dusz niewinnych są splamione, wciąż zak...