Gdy Ziemia była jeszcze młoda,
gdy przetrwanie było podstawą,
to dwie siostry zajmowały się jej mieszkańców sprawą.
Espra, jako Bogini dnia i słońca,
sprawowała opiekę do zachodu końca.
Za pomocą dwóch słońc- jej oczu,
wpatrywała się w Ziemię,
aż któryś z podwładnych ducha wyzieje.
Brała jego ciało, spisywała na liście imię,
by mógł z rodziną na Ziemi być dalej- w lato,
w zimę.
Gdy oczy Espry zamykały się, to
Loon sprawowała opiekę.
Loon- bogini nocy i księżyca,
dwoma księżycami-oczami, w noc nadzorowała życia.
Drogę zagubionym oświetlała,
swą prace w dzień odsypiała.
Nie wiedziała Loon jak bogini
dnia jest zazdrosna. Zawsze zdawała się
być dobra, radosna.
Wszyscy kochali jej siostrę za
jej istnienie,
królową słońca karcili, za
niedokonane przewinienie.
To ,że w dzień szukać
schronienia, polować i uciekać trzeba było, nic o niej złego nie świadczyło.
A jednak.
Lud nie widział tego ,że
dzięki Esprze ich bliscy dalej z nimi są, nawet jeśli niewidoczni.
Dla nich dzień wyglądał jak
wiele wyroczni.
Pewnego razu Espra przysięgła
sobie: ,,Nigdy już nie zobaczą dwóch księżyców, chyba, że w grobie.”
Jak pomyślała, tak zrobiła.
Swoją siostrę głęboko pod ziemią uwięziła.
Przykuła Loon z magmy
łańcuchami ,nie przejmowała się na jej nadgarstkach ranami.
Na powierzchni chaos- raz
wiecznie jasno, innym razem kompletnie ciemno.
,,Gdzie podziała się królowa
nocy?”-płakali wszyscy smętnie.
,,Królowa nocy opuściła
służbę...” - mówiła z udawanym bólem Bogini dnia.
,,Ale ja wypełnię tę pustkę.”
W tym czasie Loon nie
próżnowała. Na ucieczkę wszelkich sposobów szukała.
Każdy plan ucieczki jaki
miała, jej siostra w proch zaraz zmieniała.
W podziemiach samotność jej
nie doskwierała, królowa dnia towarzystwa dotrzymywała.
,,Lubię patrzeć ci w oczy,
piękne jest jaki ocean się tam panoszy.”
,,Cóż mi uczyniłaś, śmiesz
pytać? Powinnaś z tego świata zmykać.”
,,Ciebie bolą nadgarstki, mnie
bolało serce, jak myślisz, kto zasłużył na cierpienia więcej?”
Loon miała tego dość.
Bezsilność zbyt dawała jej
w kość.
Pewnego dnia gniew przejął nad
nią kontrolę. Wyrwała oko swej siostrze, ta nie zdążyła odsunąć się w porę.
Na niebie już tylko jedno
słońce świeciło.
W podwładnych niepokój to wprowadziło.
Królowa nocy na świecę ,jej
jedyne źródło światła, spojrzała. W głowie plan ułożony już miała.
Wyrwała swe oko. Wzięła swoje
oraz swej siostry. Świecą podpaliła. Wydostał się z nich dym ostry.
Z dymu powstała postać
chłopca, prawie mężczyzny. Wydawał się być taki niewinny, czysty.
,,Astrze, gdyż tak twe imię
będzie brzmiało, proszę, znajdź sposób by mnie uwolnić...Ja siły mam za
mało...”
Zapadła cisza. Słychać było
tylko ich serc bicia.
,,Posłuchaj kochany, proszę.
Cierpienia tu od długiego czasu znoszę. Uwięziła mnie ma własna siostra.
Zrobiła to tylko dlatego ,że była zazdrosna. Nie pozwoliła mi cię stworzyć.
Masz mi posłużyć, by przede mną wolności drzwi otworzyć. Więc proszę, proszę,
jeszcze tej nocy znajdź sposób na uwolnienie mnie. Proszę, zrób to szybko i
nie pozwól by złapano cię.”
Astr skinął głową i na
powierzchnię ruszył.
Wiele niespokojnych myśli
grało w jego duszy.
Usiadł na kamieniu. Spojrzał
przed siebie. Zobaczył ducha lewitującego na niebie.
Nie wyglądał na szczęśliwego,
w jego twarzy było coś przykrego.
Podszedł więc Astr, spytał cóż
się stało.
,,Życie po śmierci, to mnie
złamało.”
,,Cóż masz na myśli, smutny nieznajomy?”
,,Wszyscy twierdzą ,że życie
po śmierci to cudowna sprawa. Tak naprawdę ,to bolesna wyprawa. Nie możesz nic.
W bólu obserwujesz swych bliskich. Czujesz cały czas żal, ból oraz
bezradności naciski.”
Rozejrzał się Astr po reszcie
terenu. Tylko on, jako jedyny, mógł dostrzec duchy błąkające się bez celu.
Nie chciał zawieść Loon,
jednak nie mógł zostawić duchów na pastwę losu.
Pierwszy dzień życia, a już
tyle chaosu.
Myślał długo jak pogodzić te
dwie sprawy. Nagle, przyszedł mu do głowy pomysł. Wprowadził go w życie bez
żadnej obawy.
,,Dusze! Dusze kochane! Nad
niebiosa się wznieście! Proszę, tylko się pośpieszcie!”
Gdy noc zapadła, niebo pełne
było światła.
,,Teraz! Proszę! Światło
skierujcie tam! Gdy to zrobicie, zapewnienie o lepszym po-życiu wam dam!”
Jak Astr powiedział, tak duchy
zrobiły.
Światło w jednym miejscu
zgromadziły.
Przedarło się przez glebę, do
podziemi dotarło.
Teraz Loon wiedziała ,że
czekać było warto.
Światło ,zrobione z nadziei
oraz wolności duchów, dało jej siłę. Złamała łańcuchy lecąc w górę. Opuściła
swą mogiłę.
Wszystko dobrze się
zakończyło.
Dusze trafiły do lepszego
świata.
Astr ochrzczony został
księciem i aniołem gwiazd, choć duchy podają go za swego brata.
Loon jednym księżycem oraz
pomocnikami, gwiazdami, znów nocą pilnowała życia.
Espra nadzorowała dnia z
ukrycia.
Teraz już tylko jedno słońce
jej zostało.
Jak na czyn ,którego dokonała
to i tak za mało.
Znów siostry żyły w harmonii,
nawet jeśli wspomnień, gniewu i żalu rana boli.
Może kiedyś się zagoi.
Autor: Marx
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz