Tego roczne święta w
Akademii zapowiadają się bardzo tajemniczo. Pan Kleks był ostatnio
bardzo podekscytowany i skryty. Gdy pytaliśmy, co się dzieje,
odchodząc odpowiadał :„Dowiecie się w Wigilię”. Od tego czasu
znikał wieczorami, jakby czegoś szukał.
W końcu
nastał upragniony 24 grudnia, czyli Wigilia. Zasiedliśmy do stołu
i złożyliśmy sobie życzenia. Po chwili ujrzeliśmy pięknie
nakryty stół z dwunastoma potrawami .Gdy spojrzeliśmy pod choinkę, był tam tylko jeden wielki pakunek .Jak tylko zaczęliśmy go
rozpakowywać, ujrzeliśmy pudełko wielkości dłoni. Jak je
otworzyliśmy, ukazał nam się mały przedmiot z jedną wskazówką.
Pan Kleks wytłumaczył nam ,że to kompas i że prowadzi on do
naszej niespodzianki. Pan Kleks przydzielił trzech Antonich do
szykowania ciepłych koców i ubrań. Ja dodatkowo wziąłem na
drogę małe przekąski .
Jak tylko wszystko było
gotowe, od razu wyruszyliśmy. Przeszliśmy przez bajkę o królewnie
Śnieżce, tam się zatrzymaliśmy ,żeby coś zjeść i się
napić. Królewna Śnieżka mówiła , żebyśmy poczekali na
krasnoludki, które zmagają się właśnie ze śnieżycą, ale Pan
Kleks powiedział: „Nie możemy się ociągać, bo mamy ważną
misję”. Pożegnaliśmy się z królewną Śnieżką i wyruszyliśmy
w dalszą podróż .Anastazy, który nas nawigował powiedział ,że
idziemy w dobrym kierunku. Nie wiem jak to się stało, ale święta
nie mijały i co rusz widzieliśmy tu choinki, tam lampeczki, jeszcze
indziej ktoś śpiewał kolędy. Było miło tak iść i się niczym
nie przejmować .Minęliśmy staw królowej żab, ale był cały
pokryty lodem. Gdy się zatrzymaliśmy w bajce o Królowej Śniegu, wszystkich nas zmroziło. Zobaczyliśmy jak siedzi i
płacze przy choince. Zapytałem czy możemy jakoś pomóc, a ona
powiedziała ,że możemy poszukać jej jakiś ozdób na choinkę. Zaczęliśmy się naradzać, co na to poradzić .Anastazy powiedział
,że możemy ulepić nową choinkę ze śniegu od razu z ozdobami
,jeden z Antonich zaproponował ,że się cofnie do Akademii i weźmie
ozdoby, ja powiedziałem ,że można udać się do najbliższego
miasta i tam zakupić ozdoby i prezenty dla Królowej Śniegu. Pan
Kleks mnie pochwalił ,że bardzo dobrze myślę .Więc wyruszyliśmy
do najbliższego miasta .Zajęło nam to dużo czasu, ale dotarliśmy
na targ, na którym się rozdzieliliśmy- ja poszedłem z jednym z
Arturów .Pan Kleks zlecił nam szukanie gwiazdy na czubek choinki i
prezentu dla Królowej Śniegu. Najpierw szukaliśmy gwiazdy, co
zajęło nam dużo czasu, choć prawie na każdym stoisku były
gwiazdy uparłem się ,że ta ma być wyjątkowa. W końcu po
godzinie błądzenia znalazłem odpowiednią gwiazdę- była ona piękna, złota i podświetlana.
Wzięliśmy
gwiazdę i szukaliśmy podarku. Artur znalazł duży czarny płaszcz, ale on nie pasował do Królowej Śniegu. Później znalazł
piękną białą różdżkę, wzięliśmy ją bez zastanowienia .Jak
spotkaliśmy się z resztą ,wszystko już mieliśmy, został tylko
powrót do Królowej Śniegu. Gdy dotarliśmy na miejsce, ujrzeliśmy
choinkę bez ozdób i Królową Śniegu, która dalej płakała .Jak
tylko nas zobaczyła, od razu się rozweseliła .Ubraliśmy choinkę i
podarowaliśmy prezent. Bardzo ją to ucieszyło
.Zaproponowała nam pomoc w postaci użyczenia sań i renów. Pan
Kleks grzecznie odmówił mówiąc: „Musimy dojść na miejsce o
własnych siłach.” Ruszyliśmy w dalszą drogę .Minęliśmy bajkę
o rybaku i złotej rybce, ale zamiast złotej rybki rybak łowił w
lodzie karpie .Gdy tak szliśmy, znaleźliśmy się nagle w
centrum miasta, zobaczyliśmy tam małą dziewczynkę, która
sprzedawała zapałki i dopiero się zorientowaliśmy ,że jesteśmy
w baśni o dziewczynce z zapałkami .Podeszliśmy i spytaliśmy czy możemy jakoś pomóc. Ona powiedziała ,że możemy sprzedać
zapałki, a jeden z Antonich dał dziewczynce ciepły koc .
Zaczęliśmy
sprzedawać zapałki, ale nikt nie chciał ich od nas kupić. Kiedy
sprzedaliśmy połowę kartonu wracaliśmy ,żeby oddać i zapałki, i
pieniążki . Gdy wróciliśmy, dziewczynki już nie było. Zaczęliśmy jej szukać, ale bez skutku .Nigdzie jej nie było .Pan
Kleks powiedział :„Zostawmy tu te rzeczy i ruszajmy w dalszą
drogę.” Więc wyruszyliśmy .Szliśmy i szliśmy, aż wszyscy
opadli z sił. Pan Kleks próbował nas motywować, ale bez skutku .
Zobaczyliśmy dom, przed którym widniała tablica z napisem „Kantor
wymiany walut”. Pan Kleks podszedł i zajrzał do środka. W środku
był pogodny Pan .Gdy Pan Kleks podszedł, od razu usłyszeliśmy: „Dzień dobry w czym mogę pomóc?” . Pan Kleks zapytał: „Do kogo
należy ten kantor?”. Miły pan powiedział ,że należy on do
Ebenezera Scrooge'a i że nazywa się Bob Cratchit. Więc Pan Kleks
spytał, gdzie można znaleźć właściciela. Bob powiedział ,że
Pan Scrooge jest w swoim pokoju na piętrze i nie chce
niespodziewanych gości, więc trzeba się umówić na spotkanie, a
najbliższy termin to jutro o godzinie czternastej trzydzieści .Pan
Kleks postanowił cierpliwie poczekać .Gdy tak czekaliśmy, nagle
drzwi się otworzyły i wyszedł starszy, zgarbiony pan .Pan Kleks się
ukłonił i powiedział „Dobry wieczór czy Pan Scrooge ?”. A
starszy Pan powiedział „Tak i o co chodzi ?” Więc pan Kleks
powiedział, co się wydarzyło i spytał czy wie co się stanie
dzisiaj w nocy. Scrooge odpowiedział ,że my pójdziemy spać pod
mostem i odchodząc zaczął się śmiać tak donośnie ,że nawet
Bob wyjrzał sprawdzić co się stało. Wszyscy poszliśmy za nim i
jak tylko się zatrzymaliśmy, zobaczyliśmy Scroog'a który błaga o
to ,żeby duch nie robił mu krzywdy .Gdy spojrzeliśmy na drzwi, widzieliśmy zieloną głowę wychodzącą z klamki. Okazało się
,że to był były i od siedmiu lat martwy wspólnik Scroog'a.
Więc czekaliśmy tak dalej, w Święta Bożego Narodzenia ulice były
puste .Byliśmy sami. Wzięliśmy koce i się przykryliśmy. Obudził
nas Scrooge i wypytywał Pana Kleksa jak on to przewidział. Pan Kleks
nic nie odpowiadał . W końcu powiedział ,że nie może
powiedzieć bo będą problemy. Scrooge powiedział: „Więc nie macie
czego u mnie szukać, jeżeli sprowadzacie problemy.” To
zdenerwowało Pana Kleksa i powiedział: „Jeśli tak, to życzę
udanych świąt i zmagania się z duchami.” Na to Scrooge bardzo się
zaniepokoił i jak mieliśmy odchodzić powiedział ,żebyśmy mu
pomogli. My po naradzie powiedzieliśmy ,że zaczekamy tą noc i
ruszamy. No i jak postanowiliśmy, tak też zrobiliśmy .Nazajutrz
wyruszyliśmy. Zobaczyliśmy pociąg wielki na dziesięć wagonów.
Na boku miał napis „The polar expres”, czyli w
przełożeniu na polski „Ekspres polarny”. Od razu sobie
przypomniałem tę bajkę . Wreszcie udało na się dostać do
starego budynku na przedmieściach Londynu. Tam zobaczyliśmy jak
czwórka rodzeństwa bawi się w śniegu lepi bałwana ,robi aniołki
i rzuca się śnieżkami. Nagle pobiegli do domu i zniknęli w środku
.Pan Kleks wszedł za nimi podszedł do starej szafy .Kazał
Anastazemu podejść z kompasem. Jak tylko się zbliżył, kompas
prawie eksplodował i wskazówka prawie przebiła metal ,żeby
dostać się do szafy .Pan Kleks powiedział „Najpierw najmniejsi, a potem najwięksi". Ja dlatego ,że byłem jednym z większych, wszedłem
niemal ostatni. Przez chwile kołtuniliśmy się w szafie, kiedy nagle
zrobiło się bardzo przestronnie i zimno. Zobaczyliśmy śnieg,
świerki ,zające i dużo dziwnych postaci. Jedne z koźlimi nogami i
ciałem człowieka, inne z końskimi kopytami i ciałami ludzi, a
jeszcze inne mniejsze od nas choć mają długie brody i jak
pytaliśmy o wiek, odpowiadały od dwustu do pięciuset lat. W końcu
zobaczyliśmy wielkiego i strasznego lwa, a obok niego, jakby nigdy
nic stała czwórka rodzeństwa którą widzieliśmy wcześniej.
Padał śnieg i wszyscy się cieszyli. Pan Kleks podszedł do lwa i
ukłonił się, kazał nam zrobić dokładnie tak samo. Okazało się
,że ten wielki lew nazywał się Aslan- były król tej krainy zwanej
Narnią. Obok niego stali : najstarszy Piotr, potem średnia Zuzanna, młodszy Edmund i najmłodsza Łucja. Zaczęły się wielkie
przygotowywania : fauny i driady wodne zaczęły robić potrawy z
rybą ,centaury i driady leśne przygotowywały potrawy bez ryby,
zające i króliki szykowały sianka pod obrus ,my i czwórka
rodzeństwa nieśliśmy wielki stół który pomieścił by moją
całą rodzinę najbliższą i najdalszą ,niedźwiedzie szykowały
obrus, wiewiórki wynosiły orzechy i owoce z dziupli, wrony ,gawrony
i kruki przylatywały w niezliczonych ilościach.
Wreszcie
wszystko było gotowe .Złożyliśmy sobie nawzajem życzenia i
zasiedliśmy do zacnie nakrytego dwunastoma potrawami stołu. Pan
Kleks zabrał głos i powiedział: „Dziękuje w imieniu swoim i
całej akademii za zaproszenie i za tą kolację, która zostanie na
zawsze w naszej pamięci.”
Naglę
pojawił się Mikołaj i rozdawał prezenty. Mrugnąłem i znalazłem
się w swoim domu w pokoju i w łóżku . Zawołałem mamę i spytałem
jaki dzień dzisiaj mamy. Ona powiedziała „Jak mogłeś zapomnieć ,dziś jest wigilia. Wieczorem otworzyłem pierwszy prezent, a tam była
tylko kartka z napisem „Wesołych świąt Adasiu Niezgódko- Pan
Kleks.” Zastanawiałem się, jak to możliwe.
Autor: Krzysztof Kopaniec
klasa IV