środa, 3 lutego 2021

„Pan Kleks i święta’’- opowiadanie konkursowe (wyróżnienie)

    Jest 20 grudnia, za 4 dni gwiazdka. Pan Kleks z uczniami idą do lasu po choinkę. Mateusz mówi: "świę t wyją dzi i mus mi choi ide",  co oznacza:" Święta to wyjątkowy dzień i musimy mieć choinkę idealną". My jak zawsze się zgodziliśmy, bo nie ma innego wyboru.

- Ni t z am. (Co oznacza : Nie ta za mała.)

-T z duż. (A to oznacza : Ta za duża.)

-Al T je ide, (czyli : Ale ta jest idealna).

Pan Kleks powiedział: "Choinkę mamy, to wracamy do akademii".

W akademii ubraliśmy choinkę i Pan Kleks przyniósł ozdoby. Każdy ozdobił to, co się da. Pan Kleks nas pochwalił i zrobił kolację,  podziękowaliśmy i poszliśmy spać. Wstaliśmy, zanim Mateusz nas obudził. Zerwaliśmy się z łóżek i z kalendarza od razu zjedliśmy numer 21. Pan Kleks nas zawołał na lekcje. Ogólnie na kleksografię. Nie chce wam mówić, co tam robiliśmy,  bo Artur był nie grzeczny, więc będzie mi wstyd, bo jest szansa, że go nakręciłem,  więc nie powiem. Potem poszliśmy na spacer i spotkaliśmy pieska, był biedny. Nie mówiliśmy Panu Kleksowi i go wzięliśmy do akademii. Nakarmiliśmy i umyliśmy nazwaliśmy Krabik i się z niego cieszyliśmy. Minęło parę godzin…

I STAŁO SIĘ- PAN KLEKS WPADŁ DO NASZEJ SYPIALNI I POWIEDZIAŁ: "Obiecujcie, że się nim będziecie się nim opiekować". My powiedzieliśmy TAK! Pan Kleks powiedział no to piesek zostaje HURA! Odparliśmy.

Jutro nic nadzwyczajnego się nie działo- napisaliśmy listy do świętego Mikołaja .Ja poprosiłem o: chomika, lego konie, same konie, słodycze i niespodzianki.  Anastazy, Adam i Mateusz, gdy skończyli pisać powiedzieli że idą do pana Kleksa zapytać, czy by mogli zaprosić nasze koleżanki i kolegów na święta. Pewnie ich znacie: Piotr, Zuzanna, Edmund i Łucja. O dziwo, Pan Kleks się zgodził. 

Więc wyruszyliśmy w podróż. Za góry i lasy autobusem dotarliśmy do nich oni się zgodzili ,ich rodzice też, ale pod jednym warunkiem. Oni też mieli jechać z nami. Wróciliśmy do akademii.  Pan Kleks urządził dla dzieci pokój i dla dorosłych.

Jest 14:30 pomogliśmy dla dorosłych przygotować niektóre potrawy. Kiedy mówię potrawy mam na myśli: ciasteczka, ryba, pierogi i barszcz. Zajęło nam to trochę, no bo jest 19:27.

Ale jutro Wigilia. Więc poszliśmy spać. Jest 5:00 HURA!! Wykrzyczeliśmy Wigilia, Wigilia krzyczeliśmy. Hura od razu wybiegliśmy na dwór i lepiliśmy bałwana. Robiliśmy aniołki na śniegu i zjeżdżaliśmy na sankach. I nagle słyszymy krzyk. DZIECI CHOCICIE NA ŚNIADANIE!

Omal nie dostaliśmy zawału serca. Tak głośno Pan Kleks nas zawołał. Potem uroczyście nakryliśmy do stołu. Trochę się bawiliśmy, trochę pomagaliśmy i tak nareszcie 19:00 idziemy do stołu. Jemy wspólnie jedzenie ze stołu - tej uroczystości nie da się zapomnieć.

Podzieliliśmy się opłatkiem i na górę poszliśmy się bawić i po godzinie słyszymy: "Dzieci ,prezenty". Od razu zbiegliśmy na dół i dostaliśmy prezenty .Były wielkie, były małe, ale każdy od serca. Ja dostałem: lego konie, słodycze, chomika, smerfa Ciamajda, smerfetka już 4 ale inaczej ubrana i inna poza.

Podobały mi się te święta, nigdy ich nie zapomnę. Zrobiliśmy sobie wspólne zdjęcie. Piękne wyszło.

Pan Kleks też dostał prezent i aż się popłakał. Dostał od nas zdjęcie jak dopiero zaczęliśmy się uczyć w akademii. Pan Kleks nas przytulił i powiedział, że to najpiękniejszy prezent, jaki mógł dostać na święta. Zuzia powiedziała, że oni i jej rodzina też są na tym zdjęciu. To były najpiękniejsze święta jakie mogłem sobie wymarzyć.



Autor: Maja Rogińska

Klasa IV








"Święta w zaczarowanej szafie"- opowiadanie konkursowe (miejsce III)

 

    Tego roczne święta w Akademii zapowiadają się bardzo tajemniczo. Pan Kleks był ostatnio bardzo podekscytowany i skryty. Gdy pytaliśmy, co się dzieje, odchodząc odpowiadał :„Dowiecie się w Wigilię”. Od tego czasu znikał wieczorami, jakby czegoś szukał.

    W końcu nastał upragniony 24 grudnia, czyli Wigilia. Zasiedliśmy do stołu i złożyliśmy sobie życzenia. Po chwili ujrzeliśmy pięknie nakryty stół z dwunastoma potrawami .Gdy spojrzeliśmy pod choinkę, był tam tylko jeden wielki pakunek .Jak tylko zaczęliśmy go rozpakowywać, ujrzeliśmy pudełko wielkości dłoni. Jak je otworzyliśmy, ukazał nam się mały przedmiot z jedną wskazówką. Pan Kleks wytłumaczył nam ,że to kompas i że prowadzi on do naszej niespodzianki. Pan Kleks przydzielił trzech Antonich do szykowania ciepłych koców i ubrań. Ja dodatkowo wziąłem na drogę małe przekąski .

    Jak tylko wszystko było gotowe, od razu wyruszyliśmy. Przeszliśmy przez bajkę o królewnie Śnieżce, tam się zatrzymaliśmy ,żeby coś zjeść i się napić. Królewna Śnieżka mówiła , żebyśmy poczekali na krasnoludki, które zmagają się właśnie ze śnieżycą, ale Pan Kleks powiedział: „Nie możemy się ociągać, bo mamy ważną misję”. Pożegnaliśmy się z królewną Śnieżką i wyruszyliśmy w dalszą podróż .Anastazy, który nas nawigował powiedział ,że idziemy w dobrym kierunku. Nie wiem jak to się stało, ale święta nie mijały i co rusz widzieliśmy tu choinki, tam lampeczki, jeszcze indziej ktoś śpiewał kolędy. Było miło tak iść i się niczym nie przejmować .Minęliśmy staw królowej żab, ale był cały pokryty lodem. Gdy się zatrzymaliśmy w bajce o Królowej Śniegu, wszystkich nas zmroziło. Zobaczyliśmy jak siedzi i płacze przy choince. Zapytałem czy możemy jakoś pomóc, a ona powiedziała ,że możemy poszukać jej jakiś ozdób na choinkę. Zaczęliśmy się naradzać, co na to poradzić .Anastazy powiedział ,że możemy ulepić nową choinkę ze śniegu od razu z ozdobami ,jeden z Antonich zaproponował ,że się cofnie do Akademii i weźmie ozdoby, ja powiedziałem ,że można udać się do najbliższego miasta i tam zakupić ozdoby i prezenty dla Królowej Śniegu. Pan Kleks mnie pochwalił ,że bardzo dobrze myślę .Więc wyruszyliśmy do najbliższego miasta .Zajęło nam to dużo czasu, ale dotarliśmy na targ, na którym się rozdzieliliśmy- ja poszedłem z jednym z Arturów .Pan Kleks zlecił nam szukanie gwiazdy na czubek choinki i prezentu dla Królowej Śniegu. Najpierw szukaliśmy gwiazdy, co zajęło nam dużo czasu, choć prawie na każdym stoisku były gwiazdy uparłem się ,że ta ma być wyjątkowa. W końcu po godzinie błądzenia znalazłem odpowiednią gwiazdę- była ona piękna, złota i podświetlana.

    Wzięliśmy gwiazdę i szukaliśmy podarku. Artur znalazł duży czarny płaszcz, ale on nie pasował do Królowej Śniegu. Później znalazł piękną białą różdżkę, wzięliśmy ją bez zastanowienia .Jak spotkaliśmy się z resztą ,wszystko już mieliśmy, został tylko powrót do Królowej Śniegu. Gdy dotarliśmy na miejsce, ujrzeliśmy choinkę bez ozdób i Królową Śniegu, która dalej płakała .Jak tylko nas zobaczyła, od razu się rozweseliła .Ubraliśmy choinkę i podarowaliśmy prezent. Bardzo ją to ucieszyło .Zaproponowała nam pomoc w postaci użyczenia sań i renów. Pan Kleks grzecznie odmówił mówiąc: „Musimy dojść na miejsce o własnych siłach.” Ruszyliśmy w dalszą drogę .Minęliśmy bajkę o rybaku i złotej rybce, ale zamiast złotej rybki rybak łowił w lodzie karpie .Gdy tak szliśmy, znaleźliśmy się nagle w centrum miasta, zobaczyliśmy tam małą dziewczynkę, która sprzedawała zapałki i dopiero się zorientowaliśmy ,że jesteśmy w baśni o dziewczynce z zapałkami .Podeszliśmy i spytaliśmy czy możemy jakoś pomóc. Ona powiedziała ,że możemy sprzedać zapałki, a jeden z Antonich dał dziewczynce ciepły koc .

    Zaczęliśmy sprzedawać zapałki, ale nikt nie chciał ich od nas kupić. Kiedy sprzedaliśmy połowę kartonu wracaliśmy ,żeby oddać i zapałki, i pieniążki . Gdy wróciliśmy, dziewczynki już nie było. Zaczęliśmy jej szukać, ale bez skutku .Nigdzie jej nie było .Pan Kleks powiedział :„Zostawmy tu te rzeczy i ruszajmy w dalszą drogę.” Więc wyruszyliśmy .Szliśmy i szliśmy, aż wszyscy opadli z sił. Pan Kleks próbował nas motywować, ale bez skutku . Zobaczyliśmy dom, przed którym widniała tablica z napisem „Kantor wymiany walut”.  Pan Kleks podszedł i zajrzał do środka. W środku był pogodny Pan .Gdy Pan Kleks podszedł, od razu usłyszeliśmy: „Dzień dobry w czym mogę pomóc?” . Pan Kleks zapytał: „Do kogo należy ten kantor?”. Miły pan powiedział ,że należy on do Ebenezera Scrooge'a i że nazywa się Bob Cratchit. Więc Pan Kleks spytał, gdzie można znaleźć właściciela. Bob powiedział ,że Pan Scrooge jest w swoim pokoju na piętrze i  nie chce niespodziewanych gości, więc trzeba się umówić na spotkanie, a najbliższy termin to jutro o godzinie czternastej trzydzieści .Pan Kleks postanowił cierpliwie poczekać .Gdy tak czekaliśmy, nagle drzwi się otworzyły i wyszedł starszy, zgarbiony pan .Pan Kleks się ukłonił i powiedział „Dobry wieczór czy Pan Scrooge ?”. A starszy Pan powiedział „Tak i o co chodzi ?” Więc pan Kleks powiedział, co się wydarzyło i spytał czy wie co się stanie dzisiaj w nocy. Scrooge odpowiedział ,że my pójdziemy spać pod mostem i odchodząc zaczął się śmiać tak donośnie ,że nawet Bob wyjrzał sprawdzić co się stało. Wszyscy poszliśmy za nim i jak tylko się zatrzymaliśmy, zobaczyliśmy Scroog'a który błaga o to ,żeby duch nie robił mu krzywdy .Gdy spojrzeliśmy na drzwi, widzieliśmy zieloną głowę wychodzącą z klamki. Okazało się ,że to był były i od siedmiu lat martwy wspólnik Scroog'a. Więc czekaliśmy tak dalej, w Święta Bożego Narodzenia ulice były puste .Byliśmy sami. Wzięliśmy koce i się przykryliśmy. Obudził nas Scrooge i wypytywał Pana Kleksa jak on to przewidział. Pan Kleks nic nie odpowiadał . W końcu powiedział ,że nie może powiedzieć bo będą problemy. Scrooge powiedział: „Więc nie macie czego u mnie szukać, jeżeli sprowadzacie problemy.” To zdenerwowało Pana Kleksa i powiedział: „Jeśli tak, to życzę udanych świąt i zmagania się z duchami.” Na to Scrooge bardzo się zaniepokoił i jak mieliśmy odchodzić powiedział ,żebyśmy mu pomogli. My po naradzie powiedzieliśmy ,że zaczekamy tą noc i ruszamy. No i jak postanowiliśmy, tak też zrobiliśmy .Nazajutrz wyruszyliśmy. Zobaczyliśmy pociąg wielki na dziesięć wagonów. Na boku miał napis „The polar expres”, czyli w przełożeniu na polski „Ekspres polarny”. Od razu sobie przypomniałem tę bajkę . Wreszcie udało na się dostać do starego budynku na przedmieściach Londynu. Tam zobaczyliśmy jak czwórka rodzeństwa bawi się w śniegu lepi bałwana ,robi aniołki i rzuca się śnieżkami. Nagle pobiegli do domu i zniknęli w środku .Pan Kleks wszedł za nimi podszedł do starej szafy .Kazał Anastazemu podejść z kompasem. Jak tylko się zbliżył, kompas prawie eksplodował i wskazówka prawie przebiła metal ,żeby dostać się do szafy .Pan Kleks powiedział „Najpierw najmniejsi, a potem najwięksi". Ja dlatego ,że byłem jednym z większych, wszedłem niemal ostatni. Przez chwile kołtuniliśmy się w szafie, kiedy nagle zrobiło się bardzo przestronnie i zimno. Zobaczyliśmy śnieg, świerki ,zające i dużo dziwnych postaci. Jedne z koźlimi nogami i ciałem człowieka, inne z końskimi kopytami i ciałami ludzi, a jeszcze inne mniejsze od nas choć mają długie brody i jak pytaliśmy o wiek, odpowiadały od dwustu do pięciuset lat. W końcu zobaczyliśmy wielkiego i strasznego lwa, a obok niego, jakby nigdy nic stała czwórka rodzeństwa którą widzieliśmy wcześniej. Padał śnieg i wszyscy się cieszyli. Pan Kleks podszedł do lwa i ukłonił się, kazał nam zrobić dokładnie tak samo. Okazało się ,że ten wielki lew nazywał się Aslan- były król tej krainy zwanej Narnią. Obok niego stali : najstarszy Piotr, potem średnia Zuzanna, młodszy Edmund i najmłodsza Łucja. Zaczęły się wielkie przygotowywania : fauny i driady wodne zaczęły robić potrawy z rybą ,centaury i driady leśne przygotowywały potrawy bez ryby, zające i króliki szykowały sianka pod obrus ,my i czwórka rodzeństwa nieśliśmy wielki stół który pomieścił by moją całą rodzinę najbliższą i najdalszą ,niedźwiedzie szykowały obrus, wiewiórki wynosiły orzechy i owoce z dziupli, wrony ,gawrony i kruki przylatywały w niezliczonych ilościach.

Wreszcie wszystko było gotowe .Złożyliśmy sobie nawzajem życzenia i zasiedliśmy do zacnie nakrytego dwunastoma potrawami stołu. Pan Kleks zabrał głos i powiedział: „Dziękuje w imieniu swoim i całej akademii za zaproszenie i za tą kolację, która zostanie na zawsze w naszej pamięci.”

Naglę pojawił się Mikołaj i rozdawał prezenty. Mrugnąłem i znalazłem się w swoim domu w pokoju i w łóżku . Zawołałem mamę i spytałem jaki dzień dzisiaj mamy. Ona powiedziała „Jak mogłeś zapomnieć ,dziś jest wigilia. Wieczorem otworzyłem pierwszy prezent, a tam była tylko kartka z napisem „Wesołych świąt Adasiu Niezgódko-  Pan Kleks.” Zastanawiałem się, jak to możliwe.



Autor: Krzysztof Kopaniec

klasa IV

"Dyktator"

  Chciałeś poczuć się jak Bóg, by ludzie klękali u twych nóg. Dziś podeszwy twoich butów czerwienią dusz niewinnych są splamione, wciąż zak...